EnglishDeutsch strona główna cmentarze Ratując pamięć stan 1925 bukowiec wykaz cmentarzy bibliografia linki kontakt z autorem


Wywiad z historykiem, instruktorem Gminnego Ośrodka Kultury w Ujeździe, Jarosławem Cielebonem

Pierwszy raz usłyszałam nazwisko pana Cielebona, gdy przeszukując zasoby fb natrafiłam na profil Gminnego Ośrodka Kultury w Ujeździe. Na nim wpis: ” Miło nam poinformować, że Koło Historyczne GOK, które ma już swoich wiernych przyjaciół i sympatyków, od sierpnia ma zamiar prowadzić zakrojone na szeroką skalę działania zbierające, udostępniające i promujące bogatą historię gminy Ujazd. Mamy zamiar stworzyć bazę informacji o obiektach, które zapisane są w Rejestrze Zabytków, ale również o tych, które stanowią dla nas bardzo ważne istniejące (lub już nieistniejące!) świadectwa materialnej historii gminy. W pierwszym etapie, odpowiadając na apel mieszkańców kilku sołectw, zdecydowaliśmy się wyznaczyć i opisać na terenie gminy Ujazd trasę obejmującą miejsca związane z ponad 120-letnią obecnością społeczności niemieckiej i stworzyć ogólnie dostępny SPACEROWNIK.” Towarzyszyłam temu wydarzeniu poprzez obserwację wpisów na facebooku, wyczekując momentu, gdy będę mogła organizatora tego pomysłu, pana Jarosława Cielebona, poprosić o wywiad. Świetną do tego okazją okazało się być zbieranie materiałów do wywiadu z panem Czesławem Biedrzyckim(link).

Panie Jarosławie, pan Czesław bardzo chwali sobie współpracę z panem na polu ratowania pamięci o dawnych mieszkańcach Maksymowa. Opowiadał o wspólnym zbieraniu materiałów, o dokumentach odnajdowanych w Archiwum Państwowym i o planach ich wykorzystania. Ma być na przykład tablica i folder. Czy to będzie pierwsza rzecz, którą opublikuje Koło Historyczne?

J.C. Pierwsza przygotowana w tym składzie. GOK ma już na swoim koncie inne publikacje związane z historią regionu. Pierwszą z nich była broszura „Klub Tropicieli Przeszłości. Kronika Dnia Wczorajszego”. Publikacja ta była wynikiem pracy Klubu, który adresowany był wówczas do młodzieży szkolnej z naszego rejonu. W roku szkolnym 2010/11 członkowie Klubu, zresztą byli to przede wszystkim uczniowie szkół z Ujazdu i Niewiadowa, badali historię miejscowości leżących na terenie gminy, zbierając opowieści jej mieszkańców, zdjęcia i dokumenty. Materiały te zostały opublikowane w postaci bogato ilustrowanej broszury.

Książeczka, choć niewielkich rozmiarów, wywarła na mnie bardzo duże wrażenie. Zebrane w niej wspomnienia dotyczą głównie okresu tuż powojennego, ale dla młodych ludzi to przecież bardzo odległy czas. To doświadczenie, czyli rozmowy ze starszymi mieszkańcami Ujazdu, mogło rozbudzić pasję historyczną w niejednym ówczesnym Tropicielu. A taka pasja nie pozwoli poprzestać na latach czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku.

J.C. Wspomnienia zawarte w naszej publikacji dały świadectwo zmiany, jaka na tych terenach dokonała się po II wojnie światowej. Młodzież dowiedziała się czasami po raz pierwszy, że w Ujeździe przed wojną mieszkali przedstawiciele trzech narodów: Polacy, Niemcy i Żydzi. I że współcześni mieszkańcy to w znacznej mierze ludność napływowa. W pewnym sensie zajęliśmy się tym problemem w kilka lat później, gdy wraz z Archiwum Państwowym w Piotrkowie Trybunalskim i Polskim Towarzystwem Historycznym Oddział w Tomaszowie Mazowieckim z okazji 75 rocznicy wybuchu II wojny światowej zorganizowaliśmy sesję historyczną i wystawę archiwalnych dokumentów oraz fotografii pt. „Obrazy Września. Region i społeczeństwo w czasie II wojny światowej”. Odbyła się ona 16 października 2014 roku w naszym Ośrodku. Jej efektem było kolejne nasze wydawnictw, noszące ten sam tytuł co sesja.

Czego dotyczyła ta konferencja?

J.C. Dotyczyła 1939 roku w okolicach Ujazdu. W Niewiadowie były zakłady zbrojeniowe, a obrona Ujazdu powstrzymała na 1,5 dnia ofensywę niemiecką na Warszawę prawdopodobnie ratując stolicę przed zdobyciem „z marszu”. To dla mieszkańców były wielkie odkrycia. Udało się odnaleźć i wysłuchać kilku świadków tych wydarzeń, którzy wkrótce potem odeszli. To wielka wartość – zachować takie wspomnienia.

Sięgaliście zatem coraz głębiej w przeszłość. W tych publikacjach nie poruszaliście jednak tematu osadników.

J.C. Nie, temat osadników jest stosunkowo świeży. Pojawił się w naszych rozmowach mniej więcej w czerwcu (2017 roku – przyp. H.Sz.). Zbieram obecnie materiały dotyczące kierunku na północ od Ujazdu – między innymi: Wykno, Lipianki, Ciosny. Okolicą Maksymowa i materiałami dotyczącymi tamtego regionu zająłem się ze względu na zaangażowanie pana Czesława Biedrzyckiego. Uznałem, że warto go wesprzeć w tych działaniach. Na tym etapie pracy Tropiciele planują zrobienie trasy rowerowej w kierunku północnym.

No właśnie. Doszliśmy oto do sedna, a mianowicie do obecnych zamierzeń Klubu Tropicieli Przeszłości. Pozwolę sobie zacytować tutaj wpis z fb, który ukazał się po pierwszym spotkaniu: „2 sierpnia odbyło się pierwsze robocze spotkanie kilkunastoosobowej grupy pasjonatów, którzy mają zamiar stworzyć trasę rowerową śladami osadnictwa niemieckiego na terenie obecnej gminy Ujazd. Inicjatorami działania byli członkowie Koła Historycznego GOK oraz sołtysi, szczególnie Maksymowa i Wykna. Na spotkaniu byli także sołtysi Ujazdu i Ciosen. Ci, którzy nie mogli przybyć, a których wsie leżą w sferze zainteresowania naszych badaczy, deklarują swoją pomoc. Motorem działania grupy są seniorzy z Koła Historycznego, a siłą - harcerze 72 Drużyny Harcerskiej "Panta Rhei", również obecni na spotkaniu.”

J.C. Planowana przez nas trasa rowerowa ma prowadzić na północ od Ujazdu. Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do Maksymowa. Jest to osobny temat, niemniej fascynujący. W tamtych okolicach jest kilka osad, które podejrzewam o podobną genezę, jak ma miejsce w przypadku Maksymowa. Jest mapa kwatermistrzostwa z pierwszej połowy XIX wieku i tam wyraźnie widać, że nawet nazewnictwo jest inne. Północne wsie są wszystkie z dopiskiem „Kolonia”, natomiast te po stronie Maksymowa wszystkie są opisane jako „Holędry”. Nie wiem, z jakiego powodu. Może wynika to z innych zasad osadnictwa? Może ma to związek z tym, że to były wsie należące do Olszowskich i były lokowane na tej samej zasadzie? Zastanawia mnie to. Ten problem wymaga zbadania. No i zadziwiająca sprawa cmentarza w Maksymowie. Praktycznie w żadnym rejestrze zabytków nie ma o nim mowy. Na mapach też go nie było. To bardzo interesujące.

To faktycznie intrygujące, zwłaszcza, że sądząc po opisie, jakiego dokonał pan Czesław i wnioskując ze zdjęć pana Dariusza Kubryna, na cmentarzu w Maksymowie są nietypowe dla województwa łódzkiego rodzaje ram grobowych. Wydaje mi się, że mogą być podobne do tych, które widywałam na zdjęciach z prac prowadzonych na cmentarzach Pomorza bądź Wielkopolski. Uważam, że to może być jakaś przesłanka do wnioskowania skąd napłynęli osadnicy.

J.C. Do mnie docierały też sugestie, że przybyli z Pomorza... Może ma pani rację? Trzeba przyjrzeć się i takiemu problemowi.

Wróćmy do Klubu Tropicieli Przeszłości, do jego początków. Czy pan jest inicjatorem powstania Klubu?

J.C. On się rodził na raty – początków należy upatrywać w projekcie unijnym, nad którym pracowaliśmy w roku szkolnym 2010/11, a o którym już wspomnieliśmy. Jednak trzeba cofnąć się jeszcze, do roku 2009, kiedy zorganizowałem sesję historyczną. Opierała się ona na relacjach świadków przeszłości. Kiedy „poszły w świat” - znaleźli się kolejni chętni do podzielenia się swoimi historiami. Tak naprawdę stworzyliśmy przestrzeń, w której mogli zaistnieć ludzie w pewnym sensie wykluczeni - osoby starsze, pozostające już w bocznym nurcie. Rodziny często nie chciały, lub nie miały czasu słuchać ich wspomnień, a oni mieli w sobie potrzebę ich przekazania. My daliśmy taką możliwość. Mogli pokazywać swoje pamiątki, zdjęcia. Kiedy pojawiły się w lokalnej prasie, zgłaszały się nowe osoby, które chciały opowiadać. Samonapędzający się mechanizm.

Projekt został zrealizowany, a Koło...

J.C. A Koło zostało. Koło Historyczne w obecnym kształcie działa od 2014. Mam swoją grupę najbardziej zagorzałych pasjonatów. Do tego dochodzą wciąż nowe osoby, w różnym wieku. GOK znajduje się w Niewiadowie - miejscu historycznym (sporo o tym w książce "Obrazy Września. Region i społeczeństwo w czasie II wojny światowej" - przp. H.Sz.). To typowe osiedle pofabryczne, niczym łódzki Księży Młyn. Obecni mieszkańcy często nie mieli świadomości tego historycznego potencjału. A przecież to miejsce ma historię na skalę ogólnopolską.

Jakie cele sobie stawiacie?

J.C. Nasze spotkania mają dwa cele: spotkanie z historią i przede wszystkim spotkanie z drugim człowiekiem. Atmosfera jest prawie rodzinna. To nasze Koło nie miało nawet przerwy wakacyjnej! Wciąż ktoś dopytuje, czy aby na pewno w kolejnym tygodniu spotkanie się odbędzie.

Kiedy zbierał pan materiały do konferencji o roku 1939, czy wówczas wypłynął temat osadników niemieckich?

J.C. Bardzo marginalnie. W Niewiadowie był ktoś, kto opowiadał o sąsiadach Niemcach. Nie było dramatycznych wspomnień. Nie było Niemców mszczących się na sąsiadach Polakach. Byli oczywiście młodzieńcy, którzy nagle znikali i wracali w mundurach Wehrmachtu. Kilka osób wspominało również dwóch lokalnych niemieckich nauczycieli podejrzewanych o szpiegostwo na rzecz III Rzeszy. Jednak problem osadników niemieckich był raczej na marginesie wspomnień z tego etapu wojny.

Zatem jak to się stało, że teraz stał się ważny?

J.C. Gminny Ośrodek Kultury w Ujeździe realizował latem projekt „Głośno o kulturze”. Pracownice GOK przeprowadziły wśród mieszkańców badanie, dotyczące ich opinii o stanie kultury w gminie oraz tego, jak wygląda według nich idealny dom kultury, a także jaką pełni rolę dla rozwoju lokalnej społeczności. Ta diagnoza stanowiła pierwszy etap projektu realizowanego w ramach programu „Dom Kultury + Inicjatywy Lokalne 2017”. Właśnie wtedy sołtysi Maksymowa i Wykna zaproponowali mi, by zająć się okresem przedwojennym, kiedy były to wsie niemieckie.

Te miejscowości zamieszkują potomkowie danych osadników?

J.C. Trochę dawniejszych mieszkańców zostało, ale właściwie sami Polacy. To są osoby, które zasiedlały te tereny po wojnie. Obecni mieszkańcy widzą starą zabudowę, wiedzą, że ktoś te domy stawiał. Część z nich chciałaby poznać historię. Może ich ojcowie nie byliby jej ciekawi. Bali się, mieli świadomość, że wyrzucenie z domu ich właścicieli, ludzi, którzy od pokoleń pracowali na tej ziemi, nie jest czymś „dobrym”, nawet jeżeli mieści się w granicach ówczesnego prawa. A przecież jakiś czas po wojnie bywało, że u nowych gospodarzy pozostawali „na służbie” ci dawni właściciele...

Zatem Koło miało zająć się, jak pan pisał w pierwszym poście „wyznaczeniem i opisaniem na terenie gminy Ujazd trasy obejmującej miejsca związane z ponad 120-letnią obecnością społeczności niemieckiej.” Miał powstać spacerownik, a inaugurację miał mieć już we wrześniu tego roku.

J.C. Na kolejnych spotkaniach typowaliśmy miejsca do skatalogowania, tworzyliśmy listę osób, z którymi chcielibyśmy porozmawiać i ćwiczyliśmy technikę przeprowadzania wywiadów. Ilość uczestników projektu przerosła nasze oczekiwania – okazało się, że poruszenie tego tematu było ważne. W trakcie kolejnych spotkań zapoznawaliśmy się z cechami charakterystycznymi budownictwa poniemieckiego zdając sobie, niestety, sprawę, że mamy małe szanse na obejrzenie w terenie kompletnej zagrody tego typu. Wiemy jednak, że są pojedyncze domy, stodoły, stajnie, czy obory. No i cmentarze. Również w stanie szczątkowym, ale rozpoznawalne.

Czy Klub Tropicieli zaopiekuje się jakimś cmentarzem?

J.C. Nie chcemy na razie składać daleko idących deklaracji. Trzeba pamiętać, że Koło składa się głównie z osób w podeszłym wieku. Bardziej zależy nam w tym przypadku na aktywizacji lokalnego środowiska. Nasz Klub ma dużo planów. Trzeba będzie realizować je po kolei. Póki co zbieramy dokumentację, przeglądamy zasoby Archiwum Państwowego, szukamy świadków. Niby jesteśmy w stanie pokazać kilka pozostałości po niemieckich zabudowaniach gospodarczych. Czasem jakiś poniemiecki dom... Ale skala zaskoczenia po wysłuchaniu relacji ludzi, którzy ten świat znali z autopsji - poraża. To jak lądowanie na obcej planecie. Zaskakująco innej i przez to właśnie obcej. Kto nie słyszał opowiadań Pani Janki Piwowarskiej o szkole i kantoracie w Lipiankach, o poprawnych relacjach polsko-niemieckich przed wojną, o tym, jak to się dramatycznie zmieniało w czasie wojny i jak w jednej chwili ludność niemiecka zniknęła po wojnie, niech pyta niecierpliwie, kiedy będzie następne spotkanie Koła Historycznego i jego niezrzeszonych sympatyków.

A kiedy będzie?

J.C. W każdy poniedziałek od 16.00 do 18.00, chociaż od pewnego czasu przekraczamy czas i bywa, że kończymy już po 19.00.

Czy GOK ma wsparcie w realizacji swoich planów? Myślę o planach związanych z historią Ujazdu.

J.C. Widzę, że gmina też jest zainteresowana, osoby odpowiedzialne za rejestr zabytków zadeklarowały, że zajmują się wprowadzeniem do istniejących dokumentów naszych uwag. Jesteśmy odbierani bardzo pozytywnie. Mamy też przyjaciół wśród znawców tematu. Na początku listopada zupełnie niespodziewanie odwiedziła mnie grupa pracowników naukowych Uniwersytetu Łódzkiego, która zamierza zrealizować w województwie łódzkim projekt badawczy dotyczący osadnictwa niemieckiego. Nie mogłem uwierzyć, ale ich wizyta w GOK była zupełnym przypadkiem, ale wydaje mi się, że obie strony są z tego „przypadku” bardzo zadowolone. Ponadto już na sierpniowym spotkaniu Tropicieli odwiedził nas doświadczony w podobnych działaniach Dominik Trojak, kierujący Muzeum im. Leokadii Marciniak w Gałkówku. Doradzał nam, jak podejść do tych, w gruncie rzeczy trudnych, spraw. Opowiadał o swoich doświadczeniach w społecznej akcji ratowania pamięci i zabytków takich jak między innymi zapomniane cmentarze. To bardzo cenny sojusznik!

O tak! Pan Dominik, z którym miałam przyjemność zarówno przeprowadzać wywiad, jak i osobiście pracować na cmentarzu w Łaznowskiej Woli, jest ogromnym wsparciem. Jesteście w dobrych rękach! No i miło słyszeć, że lokalne władze nie odżegnują się od tematu. Zatem – może wiosną uda się zorganizować rajd rowerowy waszym nowym szlakiem? Wielu historyków – rowerzystów ucieszy nowa możliwość. Z przyjemnością będę reklamować wasze osiągnięcia na swojej stronie.

Serdecznie dziękuję za poświęcony mi czas.

Wywiad przeprowadziła Hanna Szurczak, zdjęcia: archiwum Jarosława Cielebona i GOK w Ujeździe
10.12.2017




Tomasz Szwagrzakkontakt