EnglishDeutsch strona główna cmentarze Ratując pamięć stan 1925 bukowiec wykaz cmentarzy bibliografia linki kontakt z autorem


Wywiad z Jackiem Lichockim, prezesem Towarzystwa Miłośników Ziemi Dusznickiej oraz z Filipem Dzierżyńskim, prezesem Stowarzyszenia Przyjaciół Fortyfikacji „Projekt Schron” z Poznania

Kiedy natknęłam się na informację o porządkowaniu cmentarza ewangelickiego w Dusznikach, nie wiedziałam, że mowa o niewielkiej wsi w Wielkopolsce. Wystarczyło jednak odnaleźć pana Jacka Lichockiego, prezesa Towarzystwa Miłośników Ziemi Dusznickiej (link), by poznać szczegóły.

Porządkowanie cmentarza ewangelickiego w Dusznikach odbyło się w grudniu 2019 roku. Czy to pierwsze tego typu działanie waszego stowarzyszenia?

J.L. Chociaż istniejemy od 2000 roku to tak, były to nasze pierwsze prace porządkowe na tym i w ogóle na jakimkolwiek cmentarzu ewangelickim.

W takim razie musimy chyba zacząć od samego początku.

J.L. Od historii?

Możemy zacząć od historii.

J.L. Ponieważ mówić będziemy o cmentarzu ewangelickim, to słów kilka o historii ewangelików w naszej wsi. Początek parafii ewangelickiej przypada na rok 1857. Dusznicką parafię ewangelicką wydzielono z sąsiednich parafii m.in. Szamotuł. Była bardzo rozległa i obejmowała swoim wpływem dwadzieścia wsi i osad, między innymi: Bytyn, Grzebienisko, Podrzewie, Śliwno, Niewierz, Młynkowo, Sękowo, Gorgoszewo, Piersko, Sarbię i Mieściska. W większości tych wsi zapewne znajdowały się cmentarze, choć do dzisiaj nie wszystkie przetrwały. Cmentarz w Dusznikach znajduje się 100 metrów od zabudowań wsi, po południowej stronie szosy Duszniki - Niewierz. Ewangelicy stanowili mniejszość wyznaniową, na blisko sześć tysięcy katolików przypadało ich około siedmiuset. Byli jednak znaczącą częścią społeczności lokalnej, zachowującą odrębną wiarę i język, a jednocześnie żyjącą w zgodzie z sąsiadami Polakami. Fakt odrodzenia się Polski po I wojnie światowej wpłynął na zmianę we wzajemnych stosunkach, ale sytuacja uległa znacznemu pogorszeniu dopiero podczas II wojny światowej i to ten konflikt położył kres współistnieniu. Pod Dusznikami był zlokalizowany obóz dla młodzieży nazistowskiej, częściowo dla niemieckich osadników, któzy zatrzymywali się tutaj przed drogą w głąb III Rzeszy. Efektem II wojny było opuszczenie Dusznik przez Niemców, co w konsekwencji doprowadziło do osierocenia zboru i cmentarza.

Jakie były jego powojenne losy?

J.L. Z pewnością stał się w pewnym sensie bezpański, co przyspieszyło proces znikania. Nie tylko natura się do tego przyczyniała, niestety. Jakieś dwadzieścia lat temu gmina dokonała odkrzaczenia terenu, ale ponownie zarósł. Z nekropolii znikło też wiele nagrobków, zgodnie z polityką PRL, wzywającą do odniemczania. Niektóre zniszczono, inne zmieniły jedynie funkcję. Siatka, którą był ogrodzony, została zdjęta i wykorzystana do ogrodzenia parku. Podzielił los cmentarzy ewangelickich w całej Polsce.

Członkowie Towarzystwa Miłośników Ziemi Dusznickiej pojawili się na cmentarzu w grudniu 2019.

J.L. Tak, natomiast to nie my zainicjowaliśmy jego porządkowanie. Jako stowarzyszenie podejmowaliśmy różne działanie zmierzające ku temu, by coś zrobić na rzecz tego miejsca. Okazało się, ze równocześnie na taki sam pomysł wpadło Stowarzyszenie Przyjaciół Fortyfikacji „Projekt schron” z Poznania, a właściwie jego prezes, Filip Dzierżyński. To on przeszedł drogę urzędową. Pewnego dnia zobaczyliśmy na cmentarzu ludzi. Podszedłem, zapytałem, zaproponowałem pomoc. Została przyjęta i zawiązała się nasza współpraca.

Czy są czynione jakieś plany?

J.L. Wiosną chcielibyśmy zakończyć porządkowanie. Nagrobków zachowało się niewiele, na dalsze porządkowanie czeka druga część cmentarza. Może uda się ogrodzić teren i doprowadzić do zabezpieczenia. Na zakończenie powstanie tablica pamiątkowa, żeby uchronić to miejsce od zapomnienia.

Jakby pan wyjaśni motywy, które wami kierują?

J.L. Na tym cmentarzu spoczywają mieszkańcy Dusznik i okolic. Dlaczego mamy ich puścić w niepamięć? Kiedyś przyjeżdżali tu ich potomkowie. W Sarbii i Podrzewiu na cmentarzu znicze się palą do dziś. Na innych cmentarzach też się pojawiają. Nie możemy tego zniweczyć, nie możemy zapomnieć. Historię regionu, niełatwą, musimy zachować dla następnych pokoleń. Pozostali tutaj nieliczni potomkowie niemieckich osadników, którzy pamiętają jeszcze o swoich przodkach. Niestety z biegiem lat i kolejnych pokoleń, pamięć ta zanika.

Czy to jest sposób myślenia większości mieszkańców?

J.L. Podczas porządków mieszkańców było kilkoro. Nie wiem, czy pogoda ludzi odstraszała, czy mnogość zdarzeń, jakie mamy w naszej miejscowości. Nie umiem powiedzieć. Kilka osób obiecało, a nie przyszło. Wciąż jeszcze zdarza mi się słyszeć: po co tym Niemcom sprzątać? Mało krzywdy nam wyrządzili?

Czy spoczywający tu ludzie mogli wyrządzić komuś z obecnych mieszkańców krzywdę? Jak pan myśli?

J.L. Przed wojną byli tu Niemcy, którzy mieli wielkie gospodarstwa. Polacy u nich pracowali, a Niemcy traktowali ich różnie. W czasie wojny zdarzały się też różne historie. Niemiecki sołtys był życzliwie nastawiony do Polaków. Ale byli też tacy, co kobietę, która wyrabiała masło po zaciemnieniu, wysłali do Auschwitz. Na tym cmentarzu spoczywają ich rodzice lub dziadkowie, bo te rodziny były tu od pokoleń. A i wojenni sąsiedzi też zdążyli spocząć w naszej ziemi. No cóż, cmentarz jednak, niezależnie od tego, kto na nim został pochowany, należy otoczyć szacunkiem i opieką. Na szczęście tego samego zdania są władze lokalne i nasz sołtys. Mamy też, można powiedzieć, wsparcie świata nauki.

Johannes Staemmler z Erfurtu (pastor w stanie spoczynku) z żoną Sigrid przed wejściem do kościoła zbudowanego w 1866 r. czyli w czasie, kiedy proboszczem parafii ewangelicko-unijnej w Dusznikach był prapradziadek naszego gościa, Gustav Eduard Staemmler

To wyjątkowa, w moich doświadczeniach, sytuacja. Od kogo to wsparcie?

J.L. Pojawił się u nas doktor Olgierd Kiec z Uniwersytetu w Zielonej Górze. Jest autorem książki „Wspomnienia poznańskiego pastora”. Miał u nas wykład na temat historii Dusznik. Przywiózł tutaj prawnuka dusznickiego pastora Johannesa Staemmlera, który brał udział w promocji książki w związku z jej niemieckim wydaniem. Mamy podstawy przypuszczać, że na naszym cmentarzu spoczywa jego dziadek. Goście przyjechali większą grupą. Byli bardzo zainteresowani cmentarzem.

Czy może to oznaczać wspieranie was w pracach na rzecz przywrócenia pamięci o dawnych mieszkańcach?

J.L. W ramach działalności Towarzystwa (TMZD) próbowałem nawiązać kontakt z różnymi instytucjami, szczególnie w kwestii finansowej dotyczącej uporządkowania cmentarzy ewangelickich na tereni gminy Duszniki. Odzywałem się także do różnych fudacji w sprawie wymiany młodzieży, bo wiem że istnieją programy, które mają na celu utrwalenie i poznanie historii przez niemiecką młodzież, także bezskutecznie. Dopiero wizyta dr Kieca zaoowocowała nagłośnieniem problemu i pojawiła się iskierka nadziei na współpracę.

Czy na terenie wsi pozostał również kościół ewangelicki?

J.L. Tak. Kiedy po wojnie parafia ewangelicka przestała istnieć, wyposażenie kościoła przekazano najbliższemu kościołowi katolickiemu w Dusznikach, ponieważ jego wyposażenie (dzwony, blacha z wieży i inne) skonfiskowane zostały na potrzeby I i II wojny światowej przez Niemców. Sam budynek w czasach PRL był magazynem gminnej spółdzielni, składowano tam zboże, nawozy. Na szczęście nie uległ dewastacji. 15 lat temu został nawet przełożony jego dach. Ciekawa jest wieża, cała z cegły (potrzebuje pilnego remontu!). Zachowała się też kula na jej szczycie. Intryguje nas, co tam się zachowało. W zborze zachował się chór, obok prezbiterium; ambona, 3 tablice z nazwiskami poległych parafian oraz resztki witraży.

Jakim celom służy obecnie budynek kościoła?

J.L. Na początku działalności TMZD, brano pod uwagę pomysł byśmy zaadoptowali go jako naszą siedzibę na ekspozycje historyczne. Właśnie świętujemy dwudziestolecie działalności, a do tego nie doszło. Najpierw ubiegła nas biblioteka powiatowa, która w tym budynku miała utworzyć swój oddział, potem zaplanowano przystosowanie wnętrza zboru do wymogów sali widowiskowej - do czego nie doszło.

Czy nadal jesteście zainteresowani pozyskaniem tego budynku na cele stowarzyszenia?

J.L. Osobiście powiem, że nie. Wkład pieniężny byłby ogromny. Remontu wymagają okna i strych, wieża. Nie ma wody, nie ma prądu. Teraz zajmujemy piwnicę w Centrum Kultury. Był czas trudny, zalewało nas, ale po remoncie kanalizacji deszczowej już jest spokój. Mamy pięć pomieszczeń. Nasze zbiory są podzielone tematycznie. Gdybyśmy zajęli jedną wielką połać wystawienniczą, to nasze ekspozycje mogłoby na tym stracić. Głównym celem powstania naszego stowarzyszenia było stworzenie Izby Regionalnej, zbieranie pamiątek. Izba działa od 2005 roku. Nasze zbiory pochodzą głównie z sal historycznych szkół na terenie gminy i tu głównym inicjatorem była regionalistka, pani Mirona Wawrzyniak - Zdziebko. Nadal odkrywamy i dokumentujemy naszą przeszłość. Wydajemy biuletyn Towarzystwa Miłośników Ziemi Dusznickiej pt. "Wieści z Dusznickiej Ziemi". Pomagamy też w zbieraniu informacji dla Informatora Gminnego wydawanego przez Urząd Gminy.

Czy parafia Ewangelicko – Augsburska w Poznaniu nie rości sobie pretensji do tego budynku, do cmentarza?

J.L. Z tego co mi wiadomo, to gmina rozliczyła się z parafią. Teraz zarówno cmentarz, jak i kościół, a także ogrody parafialne i szkoła należą do gminy. Na terenie ogrodów parafialnych zrobiono stadion gminny. Szkołę ewangelicką zajmuje urząd gminy. Parafia zostawiła sobie pastorówkę, a mieszkające tam osoby im płacą czynsz.

Wspomniał pan, że w tym roku Towarzystwo Miłośników Ziemi Dusznickiej obchodzić będzie dwudziestolecie istnienia. To piękny jubileusz! Może zechciałby pan opowiedzieć o samym stowarzyszeniu?

J.L. Właśnie jesteśmy po wyborach uzupełniających. Odmłodził nam się zarząd. Jesteśmy w przedziale od 30 do 50 lat. Za to skarbnikiem jest pan Marian, lat 83 i jest nim od początku! Rzec można, że jest twarzą stowarzyszenia. Podobnie zresztą jak pani Mirona, lat 75. Członków mamy 67, w wieku od 20 do 90 lat. Zatem przekrój wiekowy ogromny! Prym wiodą osoby starsze, aczkolwiek staramy się odmłodzić nasze szeregi, ponieważ czasami potrzebujemy do działań w terenie osób młodszych. Z nowymi pomysłami. Zawodowo: od doktora, magistrów po osoby z wykształceniem podstawowym, ale z ogromną wiedzą historyczną. Nasi członkowie pochodzą nie tylko z naszej gminy ale także z Poznania i Pniew. Oczywiście tak ogromna liczba osób należących do Towarzystwa nie angażuje się we wszystko. Duszniki i gmina mają bardzo wiele ofert dla mieszkańców, my jesteśmy zaledwie jednym ze stowarzyszeń, działających na tym terenie. Nasi członkowie angażują się w wielu miejscach. Może dlatego na ogół możemy liczyć na grupę około dziesięciu osób.

Czy macie na swoim koncie jakieś lokalne wydawnictwo?

J.L. Nie wiem, czy można tu użyć określenia „my”, ale pani Mirona Wawrzyniak – Zdziebkowa wraz z siostrą Haliną Boberową, napisały książkę „Duszniki dzisiaj i w przeszłości, od czasów najdawniejszych do roku 2000”. Wyszła ona w roku 2007 i doczekała się nawet wznowienia. Pani Mirona była kiedyś dyrektorem biblioteki gminnej, jej siostra katechetką, znającą łacinę. Prowadziły badania w poznańskim Archiwum Państwowym i Archiwum Diecezjalnym. Dzieje swojej rodziny pokazały na bardzo szerokim tle historii świata, kraju, gminy i Dusznik jako miejscowości. Pozycja ta obecnie jest już niedostępna. Zależy mi na wznowieniu, ale wydaniu jej w mniejszej formie, z położeniem nacisku bardziej na historię gminy. Prowadzimy rozmowy.

Wspomniał pan na początku naszej rozmowy, że dawna dusznicka parafia ewangelicka obejmowała dwadzieścia wsi, a na niektórych również znajdowały się cmentarze. Czy istnieje możliwość, że zajmiecie się tymi cmentarzami?

J.L. Z ustaleń z panem Filipem Dzierżyńskim wynika, że na wiosnę będziemy kończyć Duszniki. Wiem też, że chciałby zająć się Grzebieniskiem. Rozmawiał tam już z lokalną społecznością. Oczywiście w ramach współpracy pojedziemy i pomożemy. Zresztą niektóre cmentarze mają już opiekunów. Na przykład stowarzyszenie "Pasikonik" z panią Magdaleną Hojak-Pałęzą (link) z funduszu sołeckiego zrewitalizowało cmentarz w Sarbii.

Serdecznie dziękuję za rozmowę. Zapraszam pana i czytelników do zapoznania się z zapisem rozmowy, jaką przeprowadziłam z panem Filipem Dzierżyńskim, prezesem Stowarzyszenia Przyjaciół Fortyfikacji „Projekt schron” z Poznania (link)

Skąd poznańskie stowarzyszenie o nazwie sugerującej zajmowanie się zabytkami architektonicznymi na cmentarzu ewangelickim w Dusznikach?

F.D. Kiedy zakładaliśmy nasze stowarzyszenie około dwóch lat temu za cel stawialiśmy sobie rewitalizację zabytków technicznych z I i II wojny światowej (schrony, fort) oraz szeroko pojęte propagowanie historii. Miasto Poznań przez rok nie udzieliło nam koniecznych pozwoleń na objęcie opieką jednego ze schronów. Do Dusznik przywiózł mnie kolega, który stamtąd pochodził. Wiedział o moich zainteresowaniach przeszłością i pokazał mi stary, zarośnięty cmentarz. To mogło być w roku 2018. Zaproponowałem kolegom ze stowarzyszenia, że moglibyśmy zająć się uporządkowaniem tego miejsca. Dostałem zgodę.

Porządki z Towarzystwem Miłośników Ziemi Dusznickiej odbywały się w grudniu 2019.

F.D. Z pismem zwróciliśmy się do wójta gminy. Zasięgnąłem języka w konserwatora zabytków, starosty w Szamotułach i nikt nie umiał mi wyjaśnić, do kogo należy ten teren. Dopiero po kilku miesiącach gmina zawiadomiła mnie, że to ona jest właścicielem. Wygląda na to, że moje zainteresowanie skłoniło gminę do wyjaśnienia stanu prawnego. Doszły mnie słuchy, że w latach 90-tych XX wieku nastąpiło uregulowanie statusu nieczynnych cmentarzy w ten sposób, że stały się one własnością gmin. Gmina Duszniki nigdy nie dostała oficjalnego pisma w tej sprawie i stąd sytuacja była przez wiele lat niewyjaśniona. Ustaliłem również, że cmentarz wpisany jest do wojewódzkiej ewidencji zabytków. W taki oto sposób dopiero latem 2019 mogliśmy rozpocząć prace porządkowe. Na początku wszyscy dziwnie na mnie patrzyli, kiedy widzieli mnie przy pracy. Najczęściej wówczas bywałem sam. Potem dołączyło dwóch kolegów ze „Schronu”. Kiedyś zajrzał do nas pan Jacek Lichocki i to był ten moment, który przyspieszył nasze działania. Zainteresował naszym pomysłem swoje stowarzyszenie, zorganizował pomoc. My to zaczęliśmy, ale gdyby nie pan Jacek i jego wpływ na ludzi z gminy, to nie zrobilibyśmy porządków w tak krótkim czasie, w jakim to zrobiliśmy.

Z zapisków na twitterze wynika, że mieliście i innych pomocników

F.D. Tak. Raz odwiedzili nas znajomi ze stowarzyszenia Kernwerk (link). Pracowaliśmy z nimi w Poznaniu, teraz mieli okazję wesprzeć nasze działania. Oczywiście wdzięczni jesteśmy również klubowi kibica oraz panu sołtysowi.

Na czym polegają wasze prace?

F.D. Dostaliśmy pozwolenie na rewitalizację części, ze względu na siedliska ptaków. Taką granicę nam wyznaczono. Może w przyszłości uda się zmienić tę sytuację. Gmina wskazała nam drzewa do wycięcia oraz wyraziła zgodę na oczyszczanie i pionizowanie nagrobków. Po naszych pracach przyjechał rębak i na koszt gminy odebrał od nas odpady zielone. Śmieci zbieramy w worki. Są odbierane również na koszt gminy. Kolejnym wkładem gminy ma być odtworzenie drogi na cmentarz, takie są deklaracje. Obecnie dojście do niego jest utrudnione, bo otaczają go pola. Droga dojazdowa jest zaorana na przestrzeni 4 metrów. Specjalnie, żeby nikt tam nie wchodził, nie wjeżdżał ze śmieciami. Gmina ma na wiosnę wjechać ciężkim sprzętem i drogę wyrównać, żeby było dojście do cmentarza. Dzięki naszym staraniom gmina zainteresowała się w większym stopniu tym miejscem i cieszę się, że teraz tak dobrze nam się współpracuje.

Jakie macie plany?

F.D. Prace w Dusznikach chcemy zakończyć jak najszybciej, bo czekają kolejne cmentarze. Porządki zrobimy wspólnie z Towarzystwem Miłośników Ziemi Dusznickiej i razem chcemy utrzymywać teren cmentarza w porządku. Jako podsumowanie prac chcielibyśmy wiosną chcielibyśmy ustawić przy wjeździe tablicę informacyjną na temat cmentarza. Życzę w takim razie realizacji planów i dziękuję za poświęcony mi czas.

Wywiad przeprowadziła Hanna Szurczak. Zdjęcia z archiwum rozmówców oraz Olgierda Kieca.
Marzec 2020




Tomasz Szwagrzakkontakt