EnglishDeutsch strona główna cmentarze Ratując pamięć stan 1925 bukowiec wykaz cmentarzy bibliografia linki kontakt z autorem


Wywiad z Piotrem Galewskim, współzałożycielem Stowarzyszenia „Dolina”

Jedno z najmłodszych stowarzyszeń weszło w krąg światła spektakularnie. Swoje działania rozpoczęli od postawienia w krótkim czasie większości nagrobków na nieczynnym cmentarzu ewangelickim w Pakosławsku. Postępy prac można śledzić na profilu (link do fb).

Proszę podać pełną nazwę stowarzyszenia.

P.G. Milickie Stowarzyszenie Eksploracyjno - Historyczne "Dolina".

Opowie pan o znaczeniu nazwy?

P.G. Chodzi pani o słowo „Dolina”? Jesteśmy w Dolinie Baryczy, jednym z piękniejszych rejonów kraju. Nie użyliśmy pełnej nazwy geograficznej, bo była już zajęta, ale chcieliśmy być kojarzeni z tą okolicą. W nazwie zawarliśmy w pewnym sensie naszą misję. Eksploracyjne z racji tego, że samo przeszukiwanie cmentarzy, poszukiwanie nagrobków, to już jest eksploracja, ale nie ukrywam, że chcielibyśmy sięgać jeszcze szerzej. Mamy na przykład w planach poszukiwanie miejsc nieistniejących już prawie w ludzkiej pamięci. Myślę tu o zaginionych w lasach leśniczówkach i gajówkach. Niektóre z nich są do odnalezienia tylko dzięki starym mapom. Wszystkie te działania prowadzimy w oparciu o badanie historii regionu, wiec dodanie słowa „historyczne” było w pełni uprawnione.

Wspomniałam, że jesteście jednym z najmłodszych działających obecnie stowarzyszeń.

P.G. Uzyskaliśmy swój status pod koniec października 2019. Cmentarz w Pakosławsku to nasze pierwsze działania.

Proszę opowiedzieć o was.

P.G. Jest nas siedmioro. Pięciu mężczyzn, jedna kobieta (moja żona) i jeden nastolatek (Kacper, harcerz, który się tej sprawie poświęca z wielkim oddaniem). Praca przy porządkowaniu cmentarza, stawianiu nagrobków nie jest dla nas problemem. Radzimy sobie też z poszukiwaniem informacji. Jako historycy pasjonaci, posługując się zasobami internetu, zdobyliśmy już sporą wiedzę o historii lokalnej.

Co było impulsem do powstania stowarzyszenia?

P.G. Spotykaliśmy się po koleżeńsku, z racji naszych zainteresowań. No i powstał taki pomysł, by to zalegalizować. Stowarzyszenie umożliwia nam pracę, ułatwia uzyskać pozwolenia. Urzędy patrzą przychylniej na grupę oficjalną. Założyliśmy zwykłe stowarzyszenie. Na razie nie chcemy starać się o wpis do KRS. Chcemy zobaczyć, jak pójdą nam prace. W statucie mamy zasięg powiatu milickiego, jednak jeśli będzie taka potrzeba, to możemy przyjść z pomocą innym cmentarnikom w Polsce.

Skąd wybór cmentarza w Pakosławsku na pierwsze działanie?

P.G. Często przejeżdżamy tą drogą. Latem z drogi widać tylko duży głaz, nagrobek stojący na szczycie wzgórza. Żal było patrzeć, cały w chaszczach, zarośnięty. Te cmentarze, które są położone bliżej wsi, są chociaż trochę bardziej odwiedzane. Ktoś czasami znicz postawi, ktoś ręką płytę przetrze. A tu nie trafiliśmy na żaden znicz. Ale śmietnik i owszem. Komuś się chciało tu śmieci wywieźć.

Cmentarz, który porządkujecie obecnie, leży dość daleko od wsi. Kto tutaj był pochowany?

P.G. Próbowaliśmy szukać nazwisk, które odczytaliśmy z płyt, w dostępnych archiwach. Bazując na liście nazwisk mieszkańców powiatu milickiego z lat 20-tych możemy stwierdzić, że w większości to mieszkańcy Pakosławska. Wieś jest oddalona od cmentarza ok.1 km. Mamy pewną teorię dotyczącą takiej lokalizacji. Otóż w Pakosławsku nigdy nie było kościoła. Na porządkowanym przez nas cmentarzu odkryliśmy ślady mogące wskazywać na istnienie kaplicy. Jeszcze nie mamy dowodów ani dokumentów, relacji czy zdjęć, ale sądzimy, że na wzgórzu była kaplica, pełniąca funkcję kościoła. Znaleźliśmy ślad po dawnej drodze. Nagrobki opasują górkę, skierowane są w jej stronę. Musiało coś tam być. Jeśli nie kościółek, to przynajmniej krzyż lub ołtarz. Prowadziła do niego droga idąca od głównego wejścia. Drogi były dwie, przecinały się pod kątem prostym. Na końcu drugiej drogi, na granicy cmentarza, odnaleźliśmy pozostałości po starej pompie. Droga schodziła do niej w dół. Wejście główne było przy dzisiejszej drodze.

Tyle wiedzy o tym miejscu, które wydawało się być zupełnie zapomnianym!

P.G. Dla wprawnego oka wystarczy zarys fundamentu, krawędź kamienia ułożonego wzdłuż drogi... Potem już tylko trochę wyobraźni i rodzi się wizja tego, co było. A wiedzę zdobywa się jakby mimochodem, badając to, co zaciekawia nas na miejscu.

Czy wasze działania spotykają się ze społecznym odzewem?

P.G. Zależy o jaki odzew pani pyta. Mimo upływu czasu i lat ciągle jest jeszcze w społeczeństwie przekonanie, że porządkujemy cmentarz nazistom. Nadal spotykamy się z takimi uwagami. A na tym cmentarzu nie znaleźliśmy grobu młodszego, niż z lat 30-tych. Tutaj był zabór pruski. Na cmentarzu znajdujemy nazwiska niemieckie, ale mamy nadzieję znaleźć też polskie. Zresztą na tych cmentarzach były i pochówki powojenne. Część z nich była wykorzystywana do lat 60-tych. Większość zresztą pod koniec lat 60-tych została zdewastowana.

Próbowaliście porozumieć się z jakąś parafią ewangelicką?

P.G. W okolicy jest parafia ewangelicka, w Zdunach, ale to jest już woj. wielkopolskie. Nie wiem, czy Pakosławsko podlega pod nią. Nie próbowaliśmy nawiązywać kontaktu. Nie wiemy, czy ewangelicy są zainteresowani. Prawdę mówiąc brak nam czasu na wszystko. Teraz zależy nam na tym, by jak najszybciej podnieść ten cmentarz, pokazać, że istnieje. Zainteresowanie społeczne się nie pojawia. W naszym małym gronie nie mamy szans, by dać sobie radę ze wszystkim. Tym miejscem zajmujemy się od dwóch miesięcy i efekt nas nie zadowala. Może jeszcze miesiąc i osiągniemy założony cel? Potem będziemy próbowali naprawiać nagrobki, sklejać. Zresztą po tym, jak oczyścimy teren, cmentarz będzie wymagał stałej opieki. Przynajmniej dwa razy do roku trzeba będzie przyjechać z kosami spalinowymi i go wykosić. Zawiązaliśmy się z myślą o wszystkich cmentarzach i choć ogólna misja stowarzyszenia jest szersza, to oczyszczanie cmentarzy będzie głównym celem. Zamierzamy robić jeden po drugim. Staramy się już o zgodę na następny. Tylko iloma uda się nam zaopiekować?

Czyją zgodę posiadacie? Czyli kto jest właścicielem terenu?

P.G. Właścicielem tego terenu jest Starostwo Powiatowe w Miliczu. Cmentarz jest objęty opieką prawną poprzez wpis do gminnej ewidencji zabytków.

Czy próbowaliście nagłośnić działania w lokalnych mediach?

P.G. Założyliśmy stronę na Facebooku, żeby pokazać swoją pracę i w ten sposób dotrzeć do społeczeństwa, ale nie znalazło to oddźwięku. Odezwał się do nas jeden pan, który wskazał nam cmentarz i zadeklarował się, że jeśli będziemy go porządkować, to on nam pomoże. Przy obecnej pracy do pomocy chętnych brak. Na Facebooku odkrył nas dziennikarz z Głosu Milicza. Zrobił z nami krótki wywiad, jedno zdjęcie. To też nie przyniosło oczekiwanego przez nas wzrostu zainteresowania. Cmentarzy w powiecie jest około 80. Zamierzamy dojść do maksymalnej liczby z nich. Są w różnych odległościach od Milicza. Ich stan się różni, jedne są większe, inne mniejsze. Jedne widoczne, inne trzeba będzie odnaleźć. Bez wsparcia nie widzimy możliwości zrealizowania naszych planów.

A wśród użytkowników Facebooka macie swoich fanów?

P.G. Mogę z dumą powiedzieć, że tak. I ich liczba się zwiększa. Z nowymi czytelnikami przybywa nam też wiedzy. Ostatnio na przykład wyjaśniła się zagadka sygnatury kamieniarskiej na jednym z cokołów.„J. C. W. Haehnel in O[ber] [P] eilau b[ei] Gnadenfrei”. Pan Michał Wiśniewski ze stowarzyszenia Lapidaria. Zapomniane cmentarze Pomorza i Kujaw wyjaśnił nam, że chodzi o zakład z Piławy Górnej, powiat dzierżoniowski. Zapis Ober Peilau bei Gnadenfrei wskazuje, że nagrobek powstał przed 1928 rokiem, gdyż w tym roku Ober Peilau, Obermittenpeilau i Gnadenfrei połączyły się w jedną miejscowość. Widać, że to była wielka fabryka kamienia, nagrobki to tylko jeden punkcik z całego menu.

Przypomnijmy, że cmentarze nie są wszystkim, co was interesuje.

P.G. Na terenie naszych lasów znajdowało się wiele leśniczówek. Po niektórych nie ma już śladu, została tylko sterta gruzu i lekkie wzniesienie. Chcielibyśmy odnaleźć te miejsca, przeszukać teren wokół. Liczymy trochę na to, że znajdą się drobiazgi, które zostały po mieszkańcach. Śmietniki są bogatym źródłem historycznym. Później poszukiwania w archiwach. Może wystawa? Nie wiem, kiedy to będzie, kiedy uda się nam ogarnąć ten temat w terenie, w archiwach. Na początek chwielibyśmy zrobić mapę dla własnych celów. A co później się stanie, to zależy od samego Nadleśnictwa i UG w Miliczu, Starostwa Powiatowego. Jeśli będzie zainteresowanie, jeśli znajdzie się wsparcie... Jesteśmy pasjonatami, wszystko robimy społecznie, ale nie zawsze to wystarcza.

Życzę wam hartu ducha i wiary, że z czasem znajdziecie wsparcie wśród najbliższych mieszkańców. Robicie słuszną rzecz, warto wam pomóc.

Wywiad przeprowadziła Hanna Szurczak, zdjęcia własne oraz z archiwum Stowarzyszenia „Dolina”
05.02.2020




Tomasz Szwagrzakkontakt